Zbigniew K. w ogniu oskarżeń: Jak świadkowie demaskują przestępczy schemat?

Sąd Rejonowy w Legnicy zmaga się z jedną z najbardziej skomplikowanych spraw ostatnich lat. Na ławie oskarżonych zasiada mecenas Zbigniew K. wraz z dwiema współpracowniczkami, którym zarzuca się przywłaszczenie 1,8 miliona złotych należących do 163 pokrzywdzonych. Sprawa, która rozpoczęła się osiem lat temu, wciąż czeka na finał, a oskarżeni systematycznie stosują taktykę przewlekania postępowania.

Sędzia nie ustąpi mimo nacisków

Sędzia Andrzej Szliwa, który prowadzi tę niezwykle złożoną sprawę, wyznaczył sobie ambitny cel – zakończenie procesu do września tego roku. Decyzja ta nie jest przypadkowa. Magistrat doskonale zdaje sobie sprawę z metod stosowanych przez obronę, która systematycznie składa kolejne wnioski i skargi, tworząc w sądzie prawdziwe archiwum dokumentów procesowych.

Szczególnie kontrowersyjny jest wniosek o wyłączenie sędziego Szliwy z prowadzenia sprawy. Oskarżeni wielokrotnie próbowali w ten sposób sparaliżować postępowanie, jednak przełożeni sędziego jednoznacznie go wspierają. Magistrat nie zamierza ustąpić przed presją i konsekwentnie dąży do wydania wyroku.

Taktyka niestawiennictwa na sali sądowej

Podczas jednej z kluczowych rozpraw ani główny oskarżony Zbigniew K., ani jego nowy obrońca Robert Greb nie pojawili się w sądzie. Mecenas usprawiedliwiał swoją nieobecność problemami zdrowotnymi, jednak nie przedłożył żadnej dokumentacji medycznej potwierdzającej niemożność stawienia się na rozprawie.

Jeszcze bardziej zaskakująca była postawa obrońcy Greba, który tłumaczył swoją nieobecność brakiem czasu na przeanalizowanie akt sprawy. Argument ten wzbudził zdumienie sędziego, który podkreślił, że prawnik miał na zapoznanie się z materiałami co najmniej trzy tygodnie. Szliwa nie ukrywał, że takie zachowania traktuje jako celową próbę przedłużania postępowania.

Medyczne usprawiedliwienia pod lupą

Sędzia z rosnącą nieufnością odnosi się do lawinowo składanych zaświadczeń lekarskich. Szczegółowa analiza dokumentacji medycznej ujawniła poważne nieprawidłowości. Okazało się, że lekarz wystawiający zwolnienie nie posiadał odpowiednich kompetencji do oceny stanu zdrowia Zbigniewa K.

Jeszcze bardziej niepokojące są okoliczności wydania zaświadczenia. Medyk nie przeprowadził dokładnego badania pacjenta, ograniczając się jedynie do wywiadu i powierzchownego przejrzenia dokumentów przedstawionych przez oskarżonego. Takie praktyki budzą uzasadnione wątpliwości co do wiarygodności kolejnych usprawiedliwień medycznych.

Dramatyczne zeznania pokrzywdzonych

W trybie wideokonferencji przesłuchano mężczyznę, którego historia doskonale ilustruje mechanizm działania kancelarii Zbigniewa K. Po ciężkim wypadku drogowym w 2006 roku pokrzywdzony powierzył mecenasowi prowadzenie sprawy odszkodowawczej z firmą ubezpieczeniową.

Rezultat współpracy okazał się tragiczny w skutkach. Klient otrzymał jedynie symboliczną część należnego mu odszkodowania. Gdy próbował wyjaśnić sprawę z mecenasem, ten konsekwentnie unikał kontaktu. W końcowej rozmowie prawnik kategorycznie zaprzeczył jakiejkolwiek odpowiedzialności, sugerując, że za przywłaszczenie pieniędzy odpowiada ktoś inny z kancelarii.

Mechanizm oszustw w sprawach rodzinnych

Równie bulwersujące są zeznania kobiety, która zleciła Zbigniewowi K. prowadzenie postępowania rozwodowego i sprawy alimentacyjnej. Już pierwsza rozprawa uświadomiła jej nieprofesjonalne podejście mecenasa, co skłoniło ją do natychmiastowego wypowiedzenia pełnomocnictwa.

Wkrótce potem kancelaria ogłosiła upadłość, ale w tym samym miejscu powstała nowa firma o podobnej nazwie z identycznym wspólnikiem. Pokrzywdzona otrzymała wezwanie do zapłaty za usługi, których nigdy nie otrzymała. Gdy odmówiła, jej dług sprzedano spółce powiązanej z tą samą organizacją, choć sądy ostatecznie oddaliły wszystkie roszczenia.

System „słupów” i fałszywych dokumentów

Zeznania świadków ujawniły perfidny mechanizm wykorzystywania nieświadomych osób do podpisywania dokumentów prawnych. Zbigniew K. rekrutował ludzi w trudnej sytuacji finansowej, którzy za niewielkie sumy stawali się „słupami” w jego nielegalnych operacjach.

Jednym z takich świadków był emeryt z okolic Kamiennej Góry, który podpisywał dokumenty za drobne kwoty, nie rozumiejąc ich prawnego znaczenia. Podobnie postępowała kobieta znajdująca się w desperackiej sytuacji materialnej – składała podpisy „in blanco” na pustych formularzach, nie wiedząc, jak zostaną one wykorzystane.

Struktura przestępczej organizacji

Działalność Zbigniewa K. wykraczała daleko poza tradycyjną kancelarię prawną. W powiązanej spółce systematycznie gromadzono podpisy „in blanco” od zmanipulowanych współpracowników. Mimo że firma posiadała oddziały w kilku miastach, wszystkie kluczowe decyzje podejmował wyłącznie Zbigniew K., całkowicie pomijając oficjalne władze spółki.

Była dyrektor spółki zeznała o atmosferze strachu i manipulacji. Mecenas stosował zastraszanie wobec agentów, uzależniając wypłaty prowizji od pozyskiwania nowych spraw. Jego najbliższą współpracowniczką była Elżbieta W., która nadzоrowała wszystkie sprawy administracyjno-finansowe organizacji.

Osiem lat walki o sprawiedliwość

Prokuratura Okręgowa w Legnicy postawiła zarzuty trzem osobom: Zbigniewowi K., Elżbiecie W. oraz księgowej Dorocie Ś. Wszystkie są oskarżone o systematyczne działanie na szkodę klientów i współpracowników poprzez przywłaszczanie powierzonych im środków finansowych.

Sprawa, która rozpoczęła się osiem lat temu, stała się symbolem walki wymiaru sprawiedliwości z wyrafinowanymi metodami przewlekania postępowań. Determinacja sędziego Szliwy i wsparcie jego przełożonych dają nadzieję, że pokrzywdzeni w końcu doczekają się sprawiedliwego rozstrzygnięcia, a mechanizmy wykorzystywane przez oskarżonych zostaną definitywnie przerwane.